przypomniało mi się coś
![haha [haha]](./images/smilies/icon_lol2.gif)
u nas w domu było skromnie, a czasami gorzej
ale na kolonie organizowane przez zakłady pracy rodziców wyjeżdżałyśmy z siostrą dość regularnie... a w wykazie rzeczy koniecznych do zabrania na kolonie były "strój kąpielowy x 2" my z siostrą dwie, to już 4 stroje... po jednym miałyśmy normalnym, a na drugi -ni ma

no i mateczka zmajstrowała nam cuda w paski na szydełku

na plaże to i owszem się nadawało

ja wówczas unikałam basenów, bo fuu... zarazki

ale młodsza siostra wlazła w tym do wody, zaraz na początku koloniii iiiiiiii nie zrobiła tego nigdy więcej :p strój tak nasiąknął wodą, że zrobił się cięęęęęęęęężki... uff, ledwo z basenu wylazła!
a kołnierzyki tez nam mama na szydełku robiła

u nas w szkole nie było obowiązkowych fartuszków, ale miały być ciemne sweterki i jasne kołnierzyki... no i te jasne kołnierzyki po prostu miałyśmy nakładane na sweterek, zawiązywane na troczki

całkiem fajne były

ciekawe, co się z nimi później stało, nie pamiętam...