No, więc dziwne to czasy były. Wystarczy przeczytać na Wikipedi o Witoldzie. Ten to się dopiero „namieszał”, a był przecież chyba przyrodnim bratem Jagiełły. Dał się nawet ochrzcić dwa razy, ale nie dla tego, że się wody nie obawiał, a dla tego, bo w tych czasach wraz z chrztem otrzymywało się pewne korzyści! I znowu, patrzcie jakie podłe obyczaje nam zapanowały. Dziś chrzczony, tak w zasadzie „na teraz”, to tylko „lepszego pampersa” dostaje, wówczas jednak owym chrztem otwierały mu się perspektywy polityczne – nowe i często przeciwstawno-zdradzieckie! Coś Wam to mówi na teraz?
Zaś sam Jagiełło wcale nie był lepszym. Tyle tylko, że bardziej „stabilny stołek” wraz z ożenkiem z Jadwisią dostał, ale wcześniej też uwielbiał spiskować i to robił nawet z Krzyżakami.
Jednak wówczas pod tym Grunwaldem sam przeszedł siebie. Natychmiast po zwycięstwie zainteresował się przewoźną „piwniczką” zdobytą na Krzyżakach.
Nie! Nie chlał, a kazał to wylać!
A oni go posłuchali! Lało się strumieniami wino pod tym Grunwaldem i wsiąkało w ziemię! Rycerstwo polskie było aż za posłuszne.
Jagiełło siedział trzeźwy w Grunwaldzie, a Malbork się gotował. Marynarzy w Gdańsku „połapano” i na malborskie mury postawiono, bo warownia była zupełnie pusta. Nawet „trumienka” z ciałem Wielkiego Mistrza do Malborka zawitała trzeciego dnia, gdy Jagiełło zaś potrzebował tygodnia. To tylko 100 km, więc lekko zbrojna i trzeźwa Litwa powinna być tam nazajutrz rano…
Pijakowi bym wybaczył, ale trzeźwemu nie!
W tym samym czasie niedobitki rycerstwa z zachodu, uciekało z pola walki do domu gdzieś za Łabę, czy nawet Loarę. Obawiali się o swoje życie, wiec pędzili co „koń wyskoczy” w strachu i trwodze. Minęli Malbork „cichaczem”, by być co szybciej u mamusi, by czasem i im nie przyszło stanąć na malborskich murach. Po czym przekroczyli Wisełkę i ostatnim „rzutem na taśmę” znaleźli się właśnie w tym zamku.
Stara Kiszewa. Niewielka była to warownia, ale teraz mogli sobie wreszcie odpocząć. Skąd mieli wiedzieć, że nikt ich nie ściga? Przecież gdyby ich złapano, to nie jeden zamek na zachodzie poszedłby „pod młotek”, byle starczyło na okup. Okup, który w tych czasach był normą i prawem, ale Jagiełło zaślepiony zwycięstwem stracił poczucie wartości i działał idiotycznie ( niby Litwa na czas określony Żmudź od Krzyżaków dostała, ale Polska zupełnie nic).
Na pewno cieszyli się tym, że Jagiełło oblega (nieudolnie zresztą) Malbork, bo teraz wiedzieli, że mają spokój. Zachowała się też jakaś korespondencja rycerza (chyba z Lotaryngii), zawiadamiającego, że ma się dobrze i że jeszcze trochę tu „pobawi” zanim ruszy do domu. Siedzieli przecież w bezpiecznym zamku i pili na koszt gospodarzy. Czasem który się do fosy „wysikał”, czasem „zrzygał”, ale raczej nikt w zbroi i z orężem tam nie wpadł!
...
A później w XX już wieku, taki mały chłopiec stał nad zamkową fosą z wędka w ręku i marzył o zbroi… A matka jego powinna mu obrzydzać te karasie właśnie tą „fizjologią” związaną z nadużywaniem alkoholu, a nie opowiadać o topielcach w zbroi! Ona się chyba na „świecie chłopaków” nie znała – szydełkować miałem, czy co?
Zamek jest ruiną (
http://zamki.net.pl/zamki/stara-kiszewa ... iszewa.php ). Pamiętam jednak ludzi tam mieszkających. Były to jakieś komunalne mieszkania zastępcze dla „ mieszkańców zastępczych i inwalidów”… I jeszcze coś się pod tym linkiem mnie nie zgadza – ów zapis „resztki nie wzbudzające emocji”. Dla mnie ten zamek żyje i wzbudza emocje. Ma nie tylko moje wspomnienie, ale i ciekawy moment historii. Historii takiej nigdy „nieopowiadanej”, bo wstydliwej dla Polski.
Tu macie jeszcze te „pacholę”
, co za „rodwajlera robi”. Wygląda jak chart. Pewnie jest szybki. Podobno jak „co łaska” nie uiścisz, to masz dwie przegryzione opony w samochodzie.
Czemu dwie?
Bo jest dobrze ułożony i wie, że w samochodzie jest jedna zapasówka, a do wulkanizacji, to chyba ze 40 km będzie!
Aha! Dom pewno z XVIIIw., ale „rura” do fosy „dostarcza” TO jak w czasach Krzyżaków, choć teraz z detergentami.
Boże! Już nie będę jadł karasi…