Muszę Wam to opisać...Więc moja młodsza Eweliśka(pierwszak oporny),zachorzała wczoraj.Głowa ją bolała i w ogóle
Rano to samo,postanowiłam,że dziś do szkoły nie pójdzie.Rano była chora,wróciłam z pracy,nadal w wyrze,chora.Podałam syropki i cud!Poszłam na działkę i już ok 16 telefon:czy moze wyjść na podwórko?Tłumaczę,że nie a ona na to:bo wiesz,już mi nic nie jest,nawet kaszel mi przeszedł,bo się modliłam
(w czwartek ma zawody pływackie),mówię,zeby poszła do kolegi zapytać jakie ma lekcje odrobić.I co?Pani powiedziała,że absolutnie nie trzeba odrabiać jak ktoś jest chory(uchu,jakoś dziwnie nie wierzę)
No,w każdym razie małe durne nie wcisnęło zakończ rozmowę i mówi do siostry:wiesz,jak ja lubię jak mama idzie na działkę,nawet nie kazała nam w pokoju posprzątać.