Lucysiu,piękna była ta Rosa,ja miałam taką będąc panienką,tylko bardziej podpalaną a teraz już doszłam do siebie.tylko w poniedziałek w pracy jeszcze moje oczy wyglądały jak u "marsjanina'.W sumie ,przez jakieś 17 lat miałam ciągiem dwa psy,najpierw matkę a potem córkę i teraz ,chociaż to minęło dopiero parę dni łapię się na tym że:pisząc na kartce zakupy-myślę co trzeba kupić dla psa,wieczorem idę dorzucić do pieca-myślę trzeba wypuścić na dwór psa,wracam po dorzuceniu do pieca-myślę żeby ją wpuścić do domu na noc,rano szykuję się do pracy i nadsłuchuję czy nie wchodzi po schodach żeby ją wyprowadzić,w pracy sie łapię na tym ,że nie mogę dłużej zostać ,bo pies jest 10 godzin sam w domu.I tak jest na każdym kroku.Nikt mnie wieczorem nie wita na schodach,jak wracam,nikt mi się nie plącze pod nogami,nie mam kogo wziąźć na kolana,pozostała pustka.Ale zapowiedziałam wszystkim w domu ,że na razie nie będzie żadnego psa,jest to ogromny obowiązek i trzeba swoje życie i pracę i przyjemności dostosować do tej czworonożnej istoty.A jak długo w tym postanowieniu wytrzymam?chciała bym chociaż do wiosny