Wysmaruję wreszcie tego posta w temacie "Troche praktyki w sprawie rozważań teoretycznych, czy można mieć krokusy w trawniku i nie giną"
Poniższe to zdjęcia sprzed już prawie miesiąca.
1.Tej jesieni nie sadziliśmy żadnych nowych krokusów, a trawnik wyglądał tak:
2. To są krokusy które mają przynajmniej trzy lata juz w trawie, podsypywane nawozem do roślin cebulkowych po kwitnieniu jak akurat pamiętam
3. Ta kępa liczy sobie przynajmniej 5 lub 6 lat, z tym że jest w miejcsu gdzie nie ma zbytnio trawy, ponieważ w lecie dla ożywienia tej (północno wschodniej) strony domu stoi tam na trawniku kompozycja z donic z kwitnącymi jednorocznymi. Trawie niezbyt się to podoba (i tak była marna w tamtym miejscu) ale krokusom w to graj
Reasumując - krokusy w trawie warto jednak mieć. W miejscach gdzie trawnik jest piękny i gęsty nie będa może zbyt okazałe, ale jeśli posadzi się odpowiednio dużo kęp, to nawet jak część z nich nie zakwitnie w danym roku, to zakwitną inne i tak czy inaczej będziemy miec kolorowo w ogrodzie w okresie kiedy człowiek jest bardzo spragniony jakichkolwiek kolorków
Nasze krokusy rozpieszczane nie są, koszone jak jeszcze liście mają zielone, niewiele po przekwitnieniu. I może się nie rozmnażają, ale też nie giną i cieszą zawsze oko