Ja też zauważyłam, że potrawy pitraszone na żywym ogniu są lepsze, ale myślę, że to polega na tym, że patelnia czy garnek ogrzewany jest na całej swojej powierzchni dna, a nie tylko na gazowym kółeczku. To widać i czuć zwłaszcza podczas smażenia. Duszenie też jest fikuśne, bo wystarczy po prostu przesunąć garnek na boczek - znad największego ognia i gulasz dajmy na to dochodzi sobie spokojniutko - bul, bul

Jedzonko emanuje bogatszymi aromatami , smażenie przebiega szybciej. Gotowanie na kaflowej kuchni opalanej drewnem jest ciekawe - takie... ja nawet za bardzo nie wiem, jak to określić...pierwotne ? Dostarcza poza tym wielu "obocznych " frajd, typu gorąca bieżąca woda zagrzana przy okazji, wianek suszących się grzybów zawieszony na mosiężnych haczykach... Pozornie kłopotliwe czynności towarzyszące typu - porąbanie drobnego rozpałkowego, przyniesienie w koszu drewna, rozpalanie, wynoszenie popiołu, dokładanie drew - to też ma swój koloryt , chociaż zabiera mnóstwo czasu no i prawdę mówiąc...dokłada roboty i popiołu, trocinek i kawałków kory przesypujących się przez wiklinowy kosz. I wiecie co? Już sam fakt, że w palenisku PŁONIE OGIEŃ natychmiast wprowadza życie do kuchni. Kuchnię kaflową mam teraz jedynie w przetwórni ( co wiele z Was widziało). W zasadzie nie muszę jej używać , bo ser robię w kotle serowarskim, ale często rozpalam sobie dla frajdy, dla ciepła . Sam trzaskający ogień wprawia mnie w dobry humor

Tak zaczynam dzień pracy
Uuups...Rozpisałam się o tej kuchni, a Wy już przy pączkach. To dlatego, że dzisiaj nie miałam czasu na wpisy, a temat taki ciekawy
Jeszcze o mące coś Wam chciałam powiedzieć. Jak wiecie, mamy znajomego młynarza. Olek ostatnio mi powiedział, że dostał z Sanepidu zatwierdzoną przez nich listę 20-tu rozmaitych enzymów, które w majestacie prawa można dodawać do mąki - jeszcze w młynie. Te enzymy poprawiają zdolności wypiekowe mąki, "podrasowują" ją, czyniąc łatwiejszą pracę piekarzy i gospodyń domowych. Nawet o tym nie wiemy, prawda ?