No i są pszenne bułeczki:
Przepis znalazłam na blogu Liski ale można je spotkac w wielu miejscach w necie .
1 małe jajko
200 ml zimnego mleka
8 g drożdży
2 łyżeczki cukru (albo mniej)
50 g zimnego masła pokrojonego w kawałeczki albo startego na jarzynowej tarce
340 g białej pszennej mąki
7 g soli (najlepiej morskiej)
Posmarowanie: jajko, białko , mleko z białkiem lub jajkiem. Posypka wg uznania.
Mąkę przesiać do miski, dodać pokrojone masło i sól. Rozetrzeć w rękach i potem dodać drożdże rozpuszczone w cukrze i odrobinie mleka, resztę mleka i lekko spienione jajko . Jeśli jajko jest duże, zostawmy troszkę do posmarowania.
Ciasto wyrobić, co trwa ok. 10 - 15 minut. Pozwolić wyrosnąć dość długo bo 1,5 do 2 godzin (drożdży dajemy niewiele, dlatego musi dłużej rosnąć).
Wyrośnięte ciasto wyjąc na lekko posypaną mąką stolnicę i uformować nieduże bułeczki. Niech trochę podrosną. Piec trzeba nagrzać do 230 stopni. Bułeczki posmarować czymś, posypać, wstawić do piekarnika i piec najpierw 5 minut w 230 stopniach, potem obniżyć do 200 stopni i piec jeszcze 5 minut. Bułeczki sa upieczone, gdy spód jest zbrązowiały i gdy same odchodzą od blachy. Wystudzić je trzeba na kratce. Najlepiej zjeść je w ciągu doby ale można część zamrozić.
Bardzo je polecam.
Można zrobić ciasto wieczorem i wyrośnięte schować do lodówki, rano wyjąć, zrobić bułki, odstawić do rośnięcia i włączyć piekarnik. Wtedy można je ładnie nadkroić przed upieczeniem, bo takie świeże bez lodówkowania niezbyt dają się naciąć.
Jeśli mówisz do Boga, to się modlisz. Jesli Bóg mówi do ciebie, masz schizofrenię.