
Piszę w temacie o Tyberiuszu,bo nie chcę zakładac osobnego,a on podejrzewany był o udział w zajsciu

Otóż w noc wigilijną,kiedy odjechali goście, wybralismy się wszyscy na Pasterkę do Sióstr Elzbietanek,które niedaleko nas mają swoją siedzibę.Lubimy tam chodzić,bo jest miło,kameralnie,wszyscy chodzący tam do kaplicy znają się przynajmniej z widzenia.Po pasterce jest zawsze wspólne łamanie sie opłatkiem i składanie zyczeń.Tak tez było i tym razem.Po Pasterce wrócilismy do domu ,a raczej na podwórko


.Przetrzepałam kieszenie w płaszczu włacznie z chusteczkami higienicznymi-bezskutecznie.
![Shocked [shock]](./images/smilies/icon_eek.gif)


Po krótkiej naradzie ustaliliśmy,ze nie będziemy po nocy szukac noclegu,tylko włamujemy sie do własnego domu.Wybór padł na okienko na strychu.Tak więc długa drabina( na szczęście była taka w posiadaniu),jakis przecinak i szyba z okienka za sprawą syna spadła na ziemię..Za chwilę moglismy wejść do domu.

A klucz znalazł się następnego dnia jak sie rozwidniło.Leżał sobie w trawie niedaleko tarasu.Tak to jest,jak zamyka sie drzwi w rękawiczkach i potem niewielki klucz wsuwa się do kieszeni

Napisałam tak ku przestrodze dla innych

