Przedstawiam Wam pieska,jeszcze nie wiem czy naszego.Raczej naszego,ale jeszcze się łudzimy,że znajdzie się dla niego inny kochający dom.Bo mimo,że u nas miłości by mu nie brakło to mogłoby braknąć jedzenia w misce.I tego się obawiamy,bo pensja tylko jedna,do tego niewielka,a gęb do wykarmienia bardzo dużo.No ale jak chętnych nie będzie....to sama już nie wiem
Ehh....ciężka to dla nas sytuacja
Piesio ten został przez nas znaleziony dziś dokładnie w tym samym miejscu,w którym rok temu znalezliśmy nasze 2 czarne kocurki.
Piesek był wycieńczony,spragniony,ledwo stał
A śmierdział niesamowicie.Znajdował się wśród resztek poubojowych zwierząt,psujących się warzyw i śmieci na wysypisku śmieci,oficjalnie od lat zamkniętym,ale jednak jeszcze wielu ludzi to właśnie tam wywozi po nocach wory śmieci i innych odpadów.
Piesek po wielkiej nawadniającej kroplówce u weta ciut się rozruszał,trochę zjadł i nawet chciał się z dziećmi bawić,co według nas dobitnie świadczy o tym,że to ludzie go na to wysypisko wyrzucili,a nie urodził się na nim,jak to niektórzy starają się nam wmówić.Taki piesek byłby nieufny,może nawet agresywny w stosunku do ludzi.
Nie mogę pojąć jak można coś takiego zrobić.