Witam! Jestem pod wielkim wrażeniem tych wszystkich szaleństw ogrodniczych, jakie się u Was dokonują.
U mnie planowane jest też wiele, tylko jakoś z wykonaniem nie za szybko idzie. Wszystko przez to, że teraz jestem głównie mamą, a dopiero w dalszej kolejności ogrodniczką
Moje maleństwo ma prawie 4 miesiące i w miare możliwości jeździmy razem na działeczkę, ale wiadomo jak to jest - jak zacznie płakać to już koniec roboty. Dlatego wzięłam sie na sposób i staram się wykorzystać troche dziadków
Częściowo do opieki, częściowo do robót działkowych, ale wiadomo - maleństwo zawsze najważniejsze.
To tak: róże przycięte, suche byliny też, rabatki jeszcze nie wygrabione
, kompost częściowo przerzucony. Rabatka pod warzywka powiększa się (siłami rąk teścia
). Pewnie tez będę przykrywać agrowłókniną, albo trocinami.
Jeszcze w lutym poobcinałam pędy żurawiny i wsadziłam do ziemi na nowe krzaczki. Zobaczymy co z tego będzie.
Drzewka i krzewy... no właśnie, one miały w tym roku pecha, bo na działkę przyjechał wujek, złapał za sekator i piłę i nikogo nie pytając... poobcinał wszystkie drzewka i krzewy według sobie tylko znanych kryteriów.
Najbardziej szkoda mi było lilaka, który "utracił" wszystkie swoje dolne gałezie (tym bardziej bylo to bolesne, że już pączki było widać) i pigwowca, który został pozbawiony najsilniejszej gałęzi (rodziła najpiekniejsze owoce). Dostało sie też: morelce, brzoskwini, wiśni i gruszkom, aronii. Porzeczki całe szczęście zostały przeoczone
Do tej pory nie mogę tego zrozumieć, jak można tak do kogoś przyjechać i bez jego wiedzy... no nic, trudno.
Są jednak i pozytywy: znalazłam źródło na trociny pod moje borówki i iglaki. Wyobraźcie sobie, że pan stolarz nie tylko się nie zdziwił, że potrzebuję trocin pod rośliny, ale jeszcze doradził, żeby pod borówkę dodać też liści dębu.
To tyle narazie, bo widzę że sie nieco rozpisałam. Mam nadzieję, że nie za dużo jak na jeden raz.
Pozdrawiam cieplutko