Strona 1 z 1

Wieś

Post: wt sty 11, 2011 11:47 am
autor: Cebulka
Wieś. [07.08] 13:22 eve lee
stara to sprawa (sprzed kilku stron). rzeczywiście bazylia z ogródka - bardzo aromatyczna - paląca. Ach my mieszczuchy. Czy ktoś jeszcze pamięta smak mleka prosto od krowy. Od paru tygodni kupuję takie i .... nie mogę się przyzwyczaić. Chociaż zaprawiona zebraną z takiego mleka śmietanką zupa ogórkowa, nawet w moim wydaniu, była po prostu rewelacyjna!. A może to dlatego, że warzywka z działeczki a i ogórki samodzielnie zakwaszone!
********************************************************************************************
[07.08] 13:56 Werter
- "Czy ktoś jeszcze pamięta smak mleka prosto od krowy. Od paru tygodni kupuję takie i .... nie mogę się przyzwyczaić." –
Nie przejmuj się Eve
Znam wiele osób które nigdy nie piją ciepłego mleka (prosto po wydojeniu, takiego z pianką) nawet od właśnej krowy. Dopiero po przechłodzeniu, bo wówczas jego smak i zapach sporo się zmienia. Z drugiej strony, teraz to krowy są przeważnie na pastwiskach mając dużo zielonej paszy, poczekaj jeszcze trochę, do zimy gdy krowy zaczną być karmione paszą z wysłodkami. Dopiero wtedy to mleko ma charakterystyczny smak i zapach.
********************************************************************************************
[07.08] 14:43 Baś_22
eve lee // smak mleka "prosto od krowy" pamiętam do dziś. Był taki czas (oj jak to dawno!) kiedy piłam je zagryzając pajdą czarnego chleba, który piekła moja Babcia
********************************************************************************************
[08.08] 01:45 ewikami25
mleko prosto od krowy!-fuj ! nie mogłam się doczekać kiedy krowa była "cielna" i można było kupować mleko ze sklepu.jak widziałam "miastowych" kuzynów pijących mleczko z pianką strzykane prosto do kubka to robiło mi się "nieszczególnie"... co do zimowego posmaku -werterku ,wysłodki to pikuś ,piłeś mleczko od krówek karmionych kiszonką z liści buraczanych? blee,chyba nie zasnę ....
********************************************************************************************
[08.08] 06:25 Słoneczko2006
Czytam i od rana same pyszności ja bardzo lubię mleko prosto od krowy do dzisiaj bierzemy mleko od zaprzyjaźnionej krowy i jak przyniosę do domu znika tak szybko, że śmietanki nie zdążę pozbierać fakt wcześniej brałam od innej krówki i było paskudne naprawdę zależy to od paszy a może od krowy? Jestem wychowana na wiejskich przysmakach chleb z pieca masło robione a mięso ze słoików taka swojska galaretka mniam babcia nie uznawała lodówki a pościelą można się było pokaleczyć tak była wykrochmalona. Mieli ogromne gospodarstwo pod Bystrą koło N. Sącza – skąd pochodziła moja mama kocham Sącz po prostu kocham, ale się rozczuliłam. Mam też wspomnienia naprawdę ogrodnicze żniwa ja dwanaście lat i trzeba pomagać oj grządka to jedno a praca w polu to zupełnie inna sprawa.
********************************************************************************************
[08.08] 07:28 Werter
Słoneczko napisała o żniwach.
Ech... kiedy ja ostatnio widziałem prawdziwy snopek na polu.... A czy jeszcze ktoś imie robić powrósła? Ja już zapomniałem.... tyle lat... ale brzęk ostrzonej kosy przeplatany niekończącym się trelem skowronka zawieszonego gdzieś hen pod niebem, towarzyszyć mi będzie do kończ życia............
********************************************************************************************
[08.08] 08:51 Słoneczko2006
Tak takie wspomnienia zawsze do nas będą wracały, szkoda, że teraz wieś już tylko „agroturystyczna”, ale ludzie muszą z czegoś żyć. … a i skowronka mozna usłyszeć - specjalnie dla Ciebie stronka z jego śpiewem http://eduseek.interklasa.pl/artykuly/a ... 41/idc/18/
********************************************************************************************
[08.08] 09:56 ewikami25
boże ! ale ze mnie wapniak- umiem robić powrósła !w tym roku byłoby chyba ciężko ,bo słoma króciutka... kiedyś próbowałam też wyplatać słomkowe kapelusze z zielonego żyta ,ale niestety ,totalna porażka .szkoda ,że tyle fajnych prostych rzeczy odchodzi w zapomnienie,bo nie ma się już od kogo nauczyć. a to koszenie o poranku + skowronek też wspominam z rozrzewnieniem .ciekawe ile osób portrafi jeszcze podbierać garści sierpem ,wiązać snopki ,stawiać kucki z gryki itp.??? ja ostatnio (znowu z mizernym efektem,chyba jakaś lewa jestem) próbowałam na babce kosę wyklepać ,bo okazało sie ,że żaden chłop w okolicy nie potrafi!!!! tak naprawdę to wieś spokojna i wesoła ,to już tylko wspomnienia....
********************************************************************************************
[08.08] 13:50 Sz_elka
I dobranocki z Pomysłowym Dobromirem pamiętam, i krowę u Babci na wsi jako dziecko doiłam, i wieprzka 100 przegoniłam po podwórku, prawie do zapalenia płuc go doprowadzając (Babcia uratowała go okładami ze zsiadłego mleka, a mnie z bratem mało "nie zabiła"!), i snopki wiązałam, i wozem drabiniastym jeździłam (na sianie i bez, z nogami pomiedzy szczeblami majtającymi!), i rowerem - damką - prawie pod nogi konia pociągowego wjechałam, że aż furman mnie batem postraszył, a i furmanką z węglem po mieście rodzinnym Katowice też umorusana po pachy przemieszczałam się, że nie wspomnę zrzucania tegoż do piwnicy (choć nie musiałam, ale frajda była,że hej!!!)..........ileż tych wspomnień po głowie się kołacze a wszystkie takie rzewne, że hej.......! Ech......moje dziewczyny już tego nie poznały, a szkoda !
********************************************************************************************
[08.08] 14:05 Emmi
ja jeszcze pamiętam i umier wiązać snopki No to Was pewnie teraz zaskoczyłam... bo ja ciągle tylko o sobie mieszczuch i mieszczuch
********************************************************************************************
[08.08] 14:24 eve lee
jeszcze tytułem wspomnień z dzieciństwa - ale krwi utoczonej z wieprzka, to z całą pewnością nie mieszałaś i nie upadł Ci na nogę uprużony w żeliwnym garnku gorący kartofel przeznaczony dla tegoż,zostawiając slad jak po szczepieniu ospy
a może taplałaś się w kałuży na wiejskiej drodze co to nie była wysypana żużlem ale porosła mięciutką darniną?
a może zjadałaś owoce nazywane chlebkami i przestrzegałaś koleżanki przed dotykaniem bielunia;
a może za wyprawę na kaczeńce ojciec obił Cię wierzbową witką?
a może.... mogłabym tak jeszcze długo
********************************************************************************************
[08.08] 15:01 OlaB
wspomnienia.......ja też mam tego trochę, jako dziecko jeździłam na wieś do rodziny mojej ciotki.
Pamiętam jak latałam zagonić owce do zagrody, bo po raz kolejny stratowały bramkę i wyrwały się na wolność. A ja bałam się ich psa i wolałam sama je zagonić niż spuścić go z łańcucha. Pamiętam wyprawy do cudzych ogrodów na czereśnie, jabłka, wyprowadzenie krów na pastwiska. Jazda na wozie po siano, koszenie, ładowanie na wóz i jazda na sianie wąskimi dróżkami. Dojenie krowy, świeże mleko, och- to były czasy.
********************************************************************************************
[08.08] 22:20 Onaela
Wracajac do wspomnień z dziecinstwa....A spadł ktos z was ze starego,wielkiego kasztana?Po czym nie mogąc sie poruszac został zawleczony przez kolezanki i pod nieobecnosc rodziców załadowany do łózka? I dwudniowa "niemoc"tłumaczył zatruciem + przeziebieniem Do tej pory ochoczo łazę po drzewach,ale owocowych Innym razem z bratem i siostrą postanowilismy spac na swiezym sianie.. Fajnie bylo,dopóki bratu nie wszedł jakis robak do ucha..Wrzeszczał bardziej niz Stefek Burczymucha!!! I bez pogotowia sie nie obyło.To nas skutecznie "wyleczyło" z ochoty spania na sianie.....
********************************************************************************************
[09.08] 01:54 ewikami25
z kasztana -nie ,ale z czereśni to i owszem ,żeby było smiesznie to w "stolycy" i na beton ,tak mnie zatkało ,że nie mogłam oddychać i wzywali pogotowie ... licytując dalej- a próbował ktoś popełnić samobójstwo rzucając się na igłę wbitą w materac łóżka? a rąbał ktoś własne odzienie siekierą (sprawcy w wieku 3 i 5 lat) ,a palił ognisko na klepisku w stodole( padał deszcz), a upił świnie w celu prowadzenia obserwacji naukowych ........
********************************************************************************************
[09.08] 06:50 Słoneczko2006
Czytam Was i się zachwycam, ale wspomnień kiedyś musimy się spotkać przyznam szczerze, że ja też spadłam z czereśni a skutki ten brak tchu pamiętam do dzisiaj niestety tak się wystraszyłam, że pobiegłam do mamy. Aż łza się w oku kręci a sprowadzanie krów z pastwiska zawsze mi w szkodę poszły, spadłam z konia jeżdżąc na oklep (kocham to do dzisiaj).
********************************************************************************************
[09.08] 09:30 Sz_elka
cd. wspomnień z dziecinstwa!
-a dziabnął Was ktoś siekierką do mięsa /"tomahawkiem"/ w łepetynę? ofiara 6 lat oprawca 8 ? Zakrwawiona pobiegłam do Mamy-zadzwoniłam do drzwi i taka rozwścieczona (Mówiłam Ci Jasiek, że to się źle skończy?) stwierdziłam- "Zobacz co mi Jasiek zrobił?" - Rana byłą powierzchowna, mamie udało się zatamować krew!
-a siedziałyście na podpalonym i tlącym się stosie ubrań w pokoju, a wokół stosu "indianie" tańczyli taniec wojenny ? Zadowolona ofiara 3 lata oprawcy : brat 5, bliźniaki sąsiedzi (w tym Jasiek) 4 - Mama tknięta intuicją ( zapach) zaglądnęła do sąsiadów w samą porę!
-a zawisłyście na podbródku na sztachecie płotu, a koledzy wlewali w puchnące gardło wyciśnięty sok z winogron? - Ofiara- to nie ja, tylko Moja Mama!!!
- a wywalił Was w przydrożny rów pełen pokrzyw, Amant wiozący Was na ramie roweru - ofiary w wieku 8 lat?
********************************************************************************************
. [10.08] 10:47 Cebulkaa
Hihi fajnie się wasze wspomnienia czytało... Ja byłam grzecznym dzieckiem i nie robiłam specjalnych przekrętów. Każde wakacje na wsi u dziadka, gdzie co dziennie chodziliśmy do znajomej po mleko, mnie pozwalano bawic się w oborze, też wspominam to z rozrzewnieniem... Fuj, nie cierpię mleka prosto od krowy!!
A z moich większych wyczynów, co udowadnia że też traktowałam każde drzewo jak nieprzyjaciela którego należy pokonac, to ja nawet kiedyś z leszczyny spadłam...
********************************************************************************************
[11.08] 00:09 ewikami25
no ,no szelko! dałabym się pokonać w "licytacji",gdyby wszystkie te osiągnięcia były z twoim udziałem,a tak dorzucam:
- przebijam pokrzywy: młodsza siostra puściła wózek z najmłodszą w środku(3 miesiące) z górki (ja byłam na dole) z okrzykiem "łap" ,niestety zanim dopadłam wózek ,ten zaczepił o kamień i dziecię jak na filmach rysunkowych wystrzeliło w górę i wpadło prosto w....pokrzywy ,oj jak z nią wiałam,żeby mama nie usłyszała wrzasku ,niestety poparzonej mordki nie dało się ukryć....
- a szukała cię policja (sorry- milicja) sukami przez megafony po całym mieście ?
- a podlewałaś tlące się ognisko benzyną ?
*******************************************************************************************
[14.08] 01:43 *kati
Oj, tak dużo tematów poruszyliście ostatnio, że nawet nie będę próbować ich wszystkich ogarnąć. Bardzo podobały mi się Wasze wspomnienia z dzieciństwa – niektóre z Was to prawdziwe łobuziaki były… Ja to chyba jakieś grzeczne dziecko byłam, bo nie pamiętam takich „pikantnych” wybryków. Wiem, że lubiłam wspinać się po drzewach, a ponieważ mieszkałam w mieście, nie na wsi, to również po garażach , płotach i trzepakach. Szczególnie zabawy na trzepakach były na topie w czasie mojego dzieciństwa. Pamiętam też, że zajadałam się niedojrzałym agrestem, którego krzaki rosły pod blokiem koleżanki. Nigdy ten agrest nie doczekał swojej dojrzałości – teraz dziwi mnie to, bo przecież dojrzały smakuje o wiele lepiej. Wtedy jednak jakoś o tym nie myśleliśmy.
********************************************************************************************
[24.08] 08:34 koliberek
Poruszaliście watek wsponien z dzieciństwa. Otóż ja każde wakacje spędzałam u babci na podbeskidzkiej wsi. Tam tez uczestniczyłam w żniwach, sianokosach, wykopkach...Umiałąm robic porwósła, ale chyba juz bym dziś nie potrafiła. Smak mleka od krowy pamiętam, ale nie tylko zachował się we wspomnieniach, bo gospodarstwo p[o dziadkach przejął mój wuj, krowy nadal sa i uwielbiam tam jeździć. Ostatnio w sobotę załapałam się na placki ziemniaczane ze śmietana - oczywiście tak gęstą że łyżka staje Gdy byłam mała (3 - 4 latka) wyjadałam kurom z korytka "czarna zacierkę" Miałąm tam kuzynów i razem szalelismy po pagórkach, laskach itd. Do tego ja byłam jasio wędrowniczek i często znikałam, raz omal nie skończyło się tragicznie, poniewaz wybrałam się torami kolejowymi (miałam ok. 5 lat) Raz ludzie z sąsiedniej wsi mnie przyprowadzili, bo poszłam do dziadka do pola, ale szłam wąwozem, dziadek mnie nie zauważyła, a ja jego minęłam, Droga była poniżej pól. Ech "dzieciństwo chmurne, durne..." (nie jestem pewna dokładności cytatu. To tyle...
********************************************************************************************
[06.01] 13:57 farmerka63.
My zwierzaki mamy , więc wykorzystujemy jeden , duży budynek inwentarski zgodnie z przeznaczeniem - pierwsze pomieszczenie to siodlarnia, latem zasiedlana przez nasze młodsze dziecko - maniaka końskiego zresztą. Drugie pomieszczenie - stajnia z 3 boksami. Czwarte - obora, w której na ostatniej ścianie planujemy ( może wreszcie w tym roku wyjdzie!) zbudowanie kojców dla świnek. Bo do tej pory mieszkały w takiej zaimprowizowanej zagródce z płotków, co nam jeszcze po hodowli owiec zostały. Tam teraz jest klatka z królikami miniaturowymi. Stadko bydła nieduże, ale z tendencją wzrostową - teraz 5 krów dojnych i 5 sztuk młodzieży 1- i 2 -letniej.
Drugi budynek, dużo mniejszy i niższy planujemy w przyszłości przeznaczyć w całości na potrzeby agroturystyki. Na razie w ostatnim, najmniejszym pomieszczeniu jest kurnik. Na drugim końcu budynku już gotowa kuchnia letnia, ale taka jak" prawdziwa ". Na strychu już pierwszy pokój -sypialnia. W szczytnych planach - marzeniach - na górze jeszcze 3-4 pokoje i 2 łazienki
A na dole duża, jednoprzestrzenna sala jadalniano- bawialniano- kominkowa.
Jak skończymy remont tego budyneczku (nominalnie chlewni) , to wysiedlimy gości agroturystycznych z domu .
Pytasz, jak my wychodzimy na tej agroturystyce? Ano, w miarę dobrze, ale nie jest to nasze jedyne źródło utrzymania. Osobiście, znałam tylko 1 gospodarstwo , które żyło tylko i wyłącznie z turystów. Czas przeszły, bo ludzie się rozwiedli Ale było to gospodarstwo "tematyczne" - ustawione na hodowlę koni. Tu bardzo ważny glejt instruktora ( niezbędny!), pensjonat dla koni ( dochód całoroczny!), organizacja obozów jeździeckich i hubertusów, nawet ogier hodowlany na punkcie kopulacyjnym! Ogólnie rzecz biorąc agroturystyka rzecz ciekawa i miła. Możemy o tym porozmawiać, jeśli jesteś zainteresowana, ale już poza forum może - służę radą i doświadczeniem ( 10 -cio letnim) . Chyba, że resztę ogrodników temat interesuje...
********************************************************************************************