Strona 24 z 42

Post: ndz sty 24, 2010 2:29 pm
autor: lucysia
To zmarzną [cry] ,nie mam czym okryć

Post: ndz sty 24, 2010 3:39 pm
autor: Grosik
A nie masz jakiś starych chodników kołder koców?
A może masz słomę , siano?
Nie rezygnuj, walcz ;)

Post: ndz sty 24, 2010 4:08 pm
autor: mietek
Grosik pisze:A nie masz jakiś starych chodników kołder koców?
A może masz słomę , siano?
Nie rezygnuj, walcz ;)


Popieram. Lepiej zrobić coś niż nic.
Wiem, że masz duży tunel więc tak jak Andrzej napisał nasyp śniegu do środka - tego akurat obecnie nie brakuje ;)

Choć jakby Ci zabrakło to u mnie na działce jest go zawiele - ..." chcesz to bierz, tu wkoło wszystko Twoje, nikt Ci palcami śniegu mierzył nie będzie, jak to u nas w Krurzewnikach bywało"...

mietek [haha]

Post: ndz sty 24, 2010 8:48 pm
autor: lucysia
Dowciapasy [lol]

Post: wt sty 26, 2010 9:13 pm
autor: kra1013
lucysia pisze:Dowciapasy [lol]


Widzisz Lucysiu – tylko „żarty” Im w głowie! Ty, tu swym "Drżącym Serduszkiem" o winogrona się martwisz, a te "Brzydale" się śmieją! Ja Wam dam... Brzydale! Wy jedne! A nawet drugie!
Dlatego może ... ... ... JA, [oops] ;) bo ja jestem, też delikatnym, skromnym, często o wszystko się troskam ... !

Sam jestem ciekaw, co zobaczę w „szklarence” wiosną. Jest bardzo mała i wyjątkowo „przewiewna”, a winogrona mam tam bardzo cienko przykryte kompostem. Ta „przewiewność” w chwili budowania jej wydawała mnie się zaletą, bo tak samo, jak się nagrzewa do zbyt wysokich temperatur, tak samo szybko się niestety schładza. Tunel, czy „szklarenka” jest „super”, gdy ekstremalne temperatury są krótkie. Teraz „ujemność” temperatur jest na zewnątrz, jak i wewnątrz podobna. Różnica jest tylko taka, że moim zdaniem jednak w tunelu, czy „szklarence” graniczne wytrzymałości są nieco wyższe. Wcześniej owa „zimna susza” spowodowała „sublimację” płynów w komórkach. Turgor komórki jest korzystniejszy, bo płyn w komórce jest „gęstszy”, a więc trudniej zamarzający, a jak już to zrobi - nie „rozwala” ścian komórkowych tak bardzo jak woda.
Gdybym miał „rozwalić” zamarzający na mrozie słoik, to wody bym nalał, a najlepiej „destylatki” bez soli, czy cukru.
Myślę, ze Lucysiu – przykryj jak możesz, byle nie folią, gumą (czymś przewiewnym).
Sam jestem ciekaw jak przezimują winorośle. Nie mam doświadczenia, ale jak popatrzę na to:

Obrazek

To jednak czuję „wpływ morza” (latem mnie SAT „obetnie” ), ale na dziś jeśli już gdzieś winogrona – to u mnie! Ciekawe co u Tego z „Krainy Rydzyka”. W Toruniu ponoć było –30, u mnie „zaledwie” – 22,1 , no ale, śnieg u mnie (tak ze 25 cm – średnio, choć bywa i 50 cm) może być lepszą „kołderką” , na zewnątrz, niż w „szklarence”.
Jakoś to będzie – najwyżej przez jakiś czas wyłącznie Labruchny... Auchan i porzeczki!

Post: sob lut 27, 2010 5:05 pm
autor: kra1013
TADAM! TADAM! TADAM... Fanfary niech się rozlegają!
Rozpocząłem nowy sezon winogronowy w ogrodzie. Jeszcze tylko w owej szklarence, ale zawsze!

Łaziłem po podwórku i kombinowałem – upić się z nudów, czy coś zrobić. Najpierw wziąłem sekator, by owocowym „fryzjera” zafundować, ale śnieg mnie się do butów nasypał. Później poszedłem do owej szklarenki i „pazurki” jak małemu dziecku zaczęły mnie latać. Korciło mnie coś zbroić!
Odkopać któryś krzaczek, czy nie? Na pewno nie przemarzły, więc rozsadek nakazywałby poczekać, ale te „pazury”!
Postanowiłem ten wynalazek na kijku obejrzeć, bo powinien być najbardziej narażony na mróz. Z racji tej odmiany (Petit Verdot), jak i tego, że z tym patyczkiem, to był ten krzew najsłabiej okryty. Rozgrzebałem to i się zdumiałem. Pąki jakby już ruszyły.

ObrazekObrazekObrazekObrazek



Tak więc ogłaszam, że sezon winogronowy rozpoczęty.
Może powinienem to na powrót okryć, ale chyba tylko włókniną to zrobię i zobaczymy co się będzie dalej działo. Szklarenka zimna i nie szczelna, ale doświadczalnie na własnej skórze przetestuję. Może rzeczywiście są w niej warunki na to by już z końcem lutego to odkrywać. W sumie, gdy wyjrzy słoneczko, to ciepło się w niej robi, a mrozy już chyba silne nie przyjdą.

I pomidorki ( żółte ) już w doniczce w domu wykiełkowały. Trochę „dziko” rosną, bo na parapecie okna nie ma dla nich miejsca. Żonka jak by je tam zobaczyła to z „pianą na ustach” górne „C”, by wyciągnęła, jak rasowa dama operetkowa. Trzymam tę doniczkę, więc po kryjomu. Czasem odważę się ją i na parapet postawić, a na noc, to chyba do barku (żona tam nie zagląda ). Fajnie jest przed żoną coś ukrywać, a nawet mieć po kryjomu „kochankę ciężarną”, nawet gdy pospolicie nazywamy ją tylko doniczką. No i jeszcze ta jej ciążą – pomodeorro, bo tak chyba się na początku nazywały pomidory. De Orro, to chyba po Hiszpańsku złoto, bo dopiero później już w Europie, pomidory się zarumieniły.

Obrazek

Post: sob lut 27, 2010 6:17 pm
autor: kra1013
Qu.de! Za późno go odkryłem. Powinienem to zrobić co najmniej w styczniu.
http://www.butla.com.pl/petit-verdot.html

Z tego co piszą cyt. „Sczep ten dojrzewa znacznie później od innych winnych latorośli z Bordeaux, bywa że winiarz zdąży zebrać i przygotować do produkcji wina inne gatunki, gdy Petit Verdot jeszcze nie dojrzał.”
Eee, tam! Żabojady to się nie znają na uprawie winorośli... U mnie dojrzeje!

Post: sob lut 27, 2010 8:04 pm
autor: kra1013
Fajna ta odmiana Petit Verdot. Czytam kolejne strony i jestem pod wrażeniem. Grona ma takie:
Obrazek

A wino daje z wyraźnym niebieskim odcieniem, czyli takie ;) :
Obrazek

Tylko czemu aż 100 PLN za butelkę – ja za parę złotych pół litrową z „Drogerii” załatwię!

A tu macie z degustacji tego Petit Verdot– czyli facet „panienkę” denaturatem upija, a sam też „łyka”, bo go bolą zęby! Facet – kultura! Do pękatego wazonika to wypluje! ;) :) ( na później będzie miał )

Obrazek

http://translate.google.pl/translate?hl ... D%26sa%3DN

Post: ndz lut 28, 2010 9:22 am
autor: magdziołek
Czy Wasze winniczky są jeszcze okryte? Kiedy zdjąć z winorośli agrowłókninę?

Post: ndz lut 28, 2010 9:45 am
autor: kra1013
Na świeżym powietrzu nie śpiesz się – tak w połowie kwietnia.

Post: pt mar 26, 2010 7:34 pm
autor: Grosik
Dzisiaj odkryłem swoje winogronka i umyłem je dokładnie 3% siarkolem. W razie przymrozków mam przygotowane lekkie okrycie ;)

Post: sob mar 27, 2010 1:32 pm
autor: Roman
Uff, udało się - i ja zdążyłem w tym roku wykąpać na święta winorośle
w siarkolu :D

Post: sob mar 27, 2010 6:51 pm
autor: Andrzej
...i ja też :D

Post: sob mar 27, 2010 7:05 pm
autor: kra1013
Czyli co? Macie już wszystkie krzewy odkryte? Ja dopiero w szklarence „umyłem” siarkolem, ale poza odmianą Petit Verdot ( tę odkryłem bardzo wcześnie) pąki jeszcze nie ruszyły. Nawet zastanawiałem się, czy nie lepiej to zrobić jak ruszą te pąki. Najwyżej powtórzę.

Post: sob mar 27, 2010 7:11 pm
autor: Roman
kra1013 pisze:Czyli co? Macie już wszystkie krzewy odkryte?


Moje przez całą zimę były odkryte - region i dodatkowo mikroklimat na razie mi na to pozwala. Nie radzę jednak nikomu tego naśladować 8)

Rysiu, zatęskniłeś za chemią - wydawało mi się, że wolisz całkiem ekologicznie :)

Post: sob mar 27, 2010 10:06 pm
autor: kra1013
Nie, nie zatęskniłem za chemią. Raczej zdałem sobie sprawę z tego, że na większą od 3krzaków skalę bez chemii się nie da. Poza tym taki preparat jak Siarkol jest dość bezpiecznym środkiem. Zdaje mnie się (nie jestem pewien ), że to zmielona siarka. Toksyczność jej więc jest niewielka. To nie te organiczne łańcuchy, będące często „tajemnicą producenta” i nie do końca poznane jak działają „ubocznie”.
Takie preparaty jak miedzian, czy siarkol są bezpieczniejsze od „napoju z peta” i stosowane wiosną wydaje mnie się, że mogą być dość skuteczne.

Post: sob mar 27, 2010 10:14 pm
autor: Roman
kra1013 pisze:Takie preparaty jak miedzian, czy siarkol są bezpieczniejsze od „napoju z peta” i stosowane wiosną wydaje mnie się, że mogą być dość skuteczne.

Dokładnie, nie wiadomo czy coś pomogą ale zaszkodzić nie powinny :D
Wychodząc z tego założenia jak mam czas to stosuję :)

Post: sob mar 27, 2010 10:58 pm
autor: kra1013
Myślę, że pomagają. To trochę tak jak z srebrnymi naczyniami. Od dawna wiadomo, że drobnoustroje srebra nie lubią i to nawet, jako zawartość stopów metali. Zauważono tę właściwość na długo zanim odkryto bakterie.
Zastanawiam się jednak nad właściwym terminem stosowania siarki i myślę, że skuteczna staje się dopiero w fazie pękania pąków. Wtedy jak sądzę, dopiero ruszają „przetrwalniki” ( zarodniki, strzępki grzybni) mączniaka prawdziwego. Mogą się one „ukrywać” też pomiędzy łuskami okrywającymi pąki i dlatego jeszcze z „przemywaniem” zaczekam. Odnoszę też wrażenie, że właśnie wiosna i profilaktyka wiosenna decyduje o tym, co będzie w sierpniu.
Przy opryskach jednak ważny wydaje mnie się termin, optymalny stan pogody podczas zabiegu, faza rozwoju rośliny. Na przykład bezsensem jest pryskanie środkami systemicznymi ( wnikającymi do „wnętrza rośliny”), gdy temperatura jest niska ( tylko Nimrod działa przy temp. od ok. 10 st. C). Istotą tych „systemicznych” jest to, że strzegą roślinę od wewnątrz, więc deszcz ich nie zmyje. Sęk w tym, że jak jest niska temperatura, to w ogóle nie wnikają. Jedyne co zrobią, to wyselekcjonują „słabeuszy” i wtedy sami sobie „bigosu” nawarzyliśmy.
Z kolei taki siarkol, czy miedzian powinien pozostać na powierzchni rośliny i swoją obecnością przeszkadzać rozwojowi (głównie kiełkowaniu zarodników) choróbsk. Problem w tym, że jest zmywany przez deszcz i też ważne staje się, kiedy zrobimy zabieg. Temperatura jest mniej ważna, raczej ważne jest to, by po oprysku to pozostało jak najdłużej. By się „przykleiło”, dostało w zakamarki i nierówności powierzchni opryskiwanych. Na moim Siarkolu pisze „80% siarki biologicznie czynnej”, wiec co stanowi owe 20%? Myślę, że „zaklejacze”.
;) Te właśnie mniejsze procenty są często ważniejsze niż te większe. Uświadomiłem sobie to pijąc wódkę. Dziwna nazwa. Zgodnie ze składem procentowym, to nie powinno nazywać się wódką, a 60-cio procentową wodą alkoholizowaną.

Post: ndz mar 28, 2010 8:27 pm
autor: Zdzisław Żurek
kra1013 pisze:Zastanawiam się jednak nad właściwym terminem stosowania siarki i myślę, że skuteczna staje się dopiero w fazie pękania pąków. Wtedy jak sądzę, dopiero ruszają „przetrwalniki” ( zarodniki, strzępki grzybni) mączniaka prawdziwego. Mogą się one „ukrywać” też pomiędzy łuskami okrywającymi pąki i dlatego jeszcze z „przemywaniem” zaczekam. Odnoszę też wrażenie, że właśnie wiosna i profilaktyka wiosenna decyduje o tym, co będzie w sierpniu.

Tak, to prawda, ale skuteczność siarki zależy od temperatury otoczenia . Skuteczność siarki w stężeniu 1,5-2 % ( dozwolone tylko w okresie pękania paków ) maleje do zera w pochmurne dni przy temp. poniżej 15 stopni.
Pozdrawiam
Zdzislaw

Post: ndz mar 28, 2010 9:04 pm
autor: kra1013
Na pewno Zdzichu!
Tyle, że w temperaturze do 15 st. C. trudno jest wykiełkować mączniakowi z zarodnika, a i rozwój grzybni zapewne jest ograniczony. Tak sądzę.
„Jabłoniarze” dla parcha mają Tabelę Millsa, ale myślę, że tu jest podobnie. Mączniak prawdziwy potrzebuje ciepła i nie boi się suszy, jednak w niskich temperaturach „stoi”.
W ubiegłym roku widziałem kiełkujące zarodniki (post: Sro Wrz 09, 2009 10:43 am http://ekotopik.mojeforum.net/temat-vt8 ... c&start=30 ), lecz się nimi nie przejąłem, bo w szklarence było sucho (podlewałem ziemię, nie pędy). Później okazało się, że jednak było wystarczająco wilgotno i wykiełkowały. Ubiegły rok, był rokiem mączniaka prawdziwego, bo taki był przebieg pogody. Zauważyłem nawet, że objawy tej choroby na pędach były mniejsze na zewnątrz, niż w szklarence. Dlatego mam wrażenie, że ten mączniak przedkłada temperaturę nad wilgoć i deszczową pogodę, choć moje doświadczenie jest bardzo skromne.

Post: śr mar 31, 2010 8:00 pm
autor: Zdzisław Żurek
kra1013 pisze:!
. Zauważyłem nawet, że objawy tej choroby na pędach były mniejsze na zewnątrz, niż w szklarence. Dlatego mam wrażenie, że ten mączniak przedkłada temperaturę nad wilgoć i deszczową pogodę, choć moje doświadczenie jest bardzo skromne.

Jeżeli zdążyłeś zauważyć, to znaczy, że już masz doświadczenie, a to bardzo przydatne w uprawie. A tak poza tematem, to w tym roku tak samo przyciąłem krzew na niezaspokojona nieboszczkę i jeżeli natura będzie łaskawa, to pokażę krzew w pełni owocowania.
Obrazek
Zdzisław

Post: śr mar 31, 2010 8:59 pm
autor: kra1013
Jezu! Zdzichu włanie miałem "nalot" małżonki. Za gośno się śmiałem i ją to zaciekawiło! I co jej miałem powiedzieć? Obejrzała. Powiedziała:
-A! Winogrona.
I co ja jej miałem powiedzieć? Że nieboszczyk w erekcji?
"Szlaban" by mi na Ekotopik zrobiła!
Masz ci los z tym hobby...
A jak już chcesz... ;) :) To przynajmniej "po Bożemu" pokaż to odwrotnie. Ja jestem grzeczny, moja żona też – i „niekumamy” :) [skrob] [kciuk2] [czesc]


I te "zadry" wyrównaj!

Post: czw kwie 01, 2010 2:33 pm
autor: Roman
kra1013 pisze:Masz ci los z tym hobby...
A jak już chcesz... ;) :) To przynajmniej "po Bożemu" pokaż to odwrotnie. Ja jestem grzeczny, moja żona też – i „niekumamy” :) [skrob] [kciuk2] [czesc]


Rysiu, Tobie się znów jakieś krzyżówki marzą [rol] i to nie przez jakieś krzyżowe zapylanie czy modyfikacje genetyczne :) :D [lol]

Obrazek
Obrazek

Post: pn kwie 05, 2010 8:16 pm
autor: tomicron
Kiedy rozgarniacie kopce ? Ja chyba zaczekam do po tych przymrozkach co mają przyjść w połowie miesiąca :?

Post: wt kwie 06, 2010 10:21 am
autor: Roman
U mnie już i kopce z trocin rozgarnięte (okrywały sadzonki posadzone jesienią), ale do Rybnika wiosna zawsze wcześniej przychodzi :D

W tym roku to chyba jednak przyszła i zawróciła z powrotem - zazwyczaj z końcem marca kwitła morela, a tu już 6 kwiecień i jeszcze się ociąga [rol]

Post: wt kwie 06, 2010 2:52 pm
autor: mietek
Wapnowanie w kwietniu bardziej pomorze czy zaszkodzi?

mietek [lol]

Post: wt kwie 06, 2010 7:40 pm
autor: kra1013
Mietku! Ty chyba nie z Gdańska – Pomorze się pisze z dużej litery! [cry] ;) :D
A z tym „waFnowaniem” to sądzę, że jest tak… Zależy czym!
Nie za bardzo się na tym znam, ale ja w tym roku zrobiłem to tak.
Resztkę wapna budowlanego i jakiś dokupiony worek (chyba 25 kg) wysypałem z nudów zimą, w mrozie, pomiędzy „burzami śnieżnymi”. „Wrosło” to w śnieg i tyle go widziałem. Tyle, że małżonka „klęła w grunt piekieł”, gdy prała moje ciuchy. Mimo to sądzę, że więcej tego na śnieg spadło, niż na moje ubranie. Tego sposobu teraz nie radziłbym Ci stosować, bo prawie na pewno zaszkodzi „budzącym” się pąkom roślin.
Kilka dni temu kupiłem worek (50 kg) Wapna nawozowego i rozsiałem go w czasie deszczu. Wapno te było dość drogie ( tak z 25 PLN worek), ale zawierało 16% magnezu i zaledwie 28% wapnia. Było granulowane, więc łatwe w stosowaniu i po w zasadzie niewielkim deszczu granulki się rozpuściły, i wsiąkły w glebę. Myślę, że teraz takie można stosować. Mogą być jednak pewne problemy, gdy równocześnie zastosujemy nawozy azotowe saletrzane (saletra amonowa, ale i saletrzak połowę azotu ma w tej formie), bo nam to się zacznie rozkładać i wzbogacimy atmosferę w azot. Czyli możemy mieć straty azotu. Sadzę jednak, że jeśli wapno dostanie się do gleby, to w kilka dni później straty azotu będą niewielkie. Ja te wapno zastosowałem z uwagi na dość dużą zawartość magnezu, a ten składnik na piaszczystej glebie, chyba ( z reguły) odgrywa ważniejszą rolę niż samo wapno, zwłaszcza dla drzew i krzewów.
Myślę, że jest sens stosowania teraz wapna, ale raczej granulowanego ( nie pyli się tak), najlepiej z dużą zawartością magnezu, ale pewien tego, co piszę nie jestem. Ja tak zrobiłem.
Ewentualne straty azotu saletrzanego też będą mniejsze, jeśli przykryjemy go glebą, lub bdziemy go stosoiwali w czasie deszczowej pogody.

Post: wt kwie 06, 2010 10:07 pm
autor: mietek
Dzięki! :D
Myślę o "pasie" nowo powstałego pola z usypanej tzw. martwicy - urodzajnego czegokolwiek tam raczej nic nie ma, a jest nadmiar wapna budowlanego - myślałem o rozpuszczeniu wapna w wodzie i polewaniu terenu na przyszłe lata. Drzewka i inne takie gdzie życie widać staram się utrzymać jako tako - choć z różnym skutkiem ;)

mietek [lol]

PS
Fakt. a Gdańska nie jastem i piszę tak jak potrafię najlepiej [oops]
ale co tam kiedyś pisałem lepiej to i może się jeszcze kiedyś nawrócę [lol]

Post: śr kwie 07, 2010 9:24 am
autor: kra1013
Mietku! Myślę, że w tej sytuacji możesz. Wapno budowlane działa gwałtownie. Nagle zmienia się odczyn gleby. Jeśli będziesz sypał, to jest niebezpieczeństwo, że pączek posypany wapnem zniszczysz. Wapno budowlane jest bardzo „lotne” i lubi opadać w niezamierzonym kierunku. Rozpuszczone w wodzie jest niebezpieczne dla polewanych roślin, więc jeśli to chwasty, to „pies je drapał”, ale drzewa i krzewy są bezpieczne, bo zanim to do korzeni dojdzie, to się „rozcieńczy”. Ja tak robię na trawniku, gdzie mchy się pokazują (u mnie w cieniu) i dość szybko znikają.
Mieciu – trochę uszczypliwości nie zaszkodzi!
kra1013 pisze:… Sadzę ...

I nie ciekawi Cię, że skoro ja tak piszę to jestem bardziej ogrodnik, czy kominiarz? ;) :)

Post: pt kwie 09, 2010 10:42 pm
autor: Roman
Już się budzą

Obrazek :D

Post: sob kwie 10, 2010 6:42 am
autor: Andrzej
[shock] U mnie też to mniej więcej tak wygląda.
Chyba po raz pierwszy odkąd pamiętam nasze winorośle Romanie będą miały ten sam czas startu. Zazwyczaj, gdy u mnie pękały pączki, Ty miałeś już niemal rozwinięte kwiatostany (no, może ciut przesadziłem [lol] )

Post: sob kwie 10, 2010 8:47 am
autor: kra1013
Wczoraj odgrzebałem Muskata Odesskiego, bo nerwowy coś się stałem. Pączki tak „ciche”, że aż powyżej pąka zdarłem kawałek kory, bo się zaniepokoiłem. Zielono, – więc może jeszcze poczekam z odkrywaniem. W sumie z „leśnych” doświadczeń wiem, że to co 2 tygodnie później się obudzi, to wiosenne przymrozki „obejdzie”, a później rozwojowo i tak nadrabia stracony czas. Poza tym ta odmiana „zdąży”. Niektóre, te wcześnie startujące, myślę nawet ciąć z rozwijającymi się pąkami – to też może być sposób na „wiosny zimowy oddech”.
A żeby mnie serce nie bolało, że u Was takie pączki, to idę do sklepu i sobie je kupię. Tam są większe, jak 10 zeżrę, to przez jakiś czas wytrzymam i nie będzie mnie kusiło oglądać je. Niech jeszcze te ogródkowe w „piachu” się „pobyczą”.