No i się porobiło. Mój sad w niebezpieczeństwie. Pojechałam dziś pociąć te brzoskwinie i wygrabić ziemię a tam....MSZYCE...
Najwięcej siedziało na osłonkach przeciw zającom, przy samej ziemi, od strony południowej. Normalnie wczasy pod gruszą sobie zrobiły i się opalały. Niestety co bystrzejsze ruszyły juz po gałązkach i zaczęły podjadać młodziutkie, dopiero co rozwijające się listeczki. Najbardziej dostało się gruszom, czereśniom i śliwom. Są jednak również na jabłoniach, brzoskwiniach i wiśniach. Na wiśniach najmniej. Pościągałam wszystkie osłonki, pozbierałam mszyce recznie. Już nie powinnam o sobie mówić, że jestem pacyfistkom, bo przyznam, że bez skrupułów zgniatałam biedne zielone ciałka, tych, które siedziały przy pączkach.
To nie fer, że się rozlazły po sadzie zanim im urosła nasturcja. Wyruszyłam w okolicę w poszukiwaniu pokrzywy, ale jeszcze jej nie ma. Wystaje z ziemi dopiero po kilka małych listków.
Przyniosłam na brzoskwinię biedronkę, ale ona jakaś nie kumata była. Wyrażnie uciekała przed mszycami, zamiast węszyć, że jakby co, to ma tu pokarm dla potomstwa. W tej sytuacji sięgnę chyba po chemię. Po środek, który polecał Andrzej Confidor 200SL. Chyba, że w międzyczasie coś skuteczniejszego ktoś wypróbował.
Wygląda na to, że mrówki sobie hodowlę zaczęły zakładać, bo pod kilkoma drzewkami też je znalazłam.
Jestem zła i na mszyce i na to, że ledwo zdążyłam brzoskwinie poobcinać tak sie nawojowałam, że zrobił się wieczór. Sadu nie przygotowałam do sadzenia trawy.
Wyglada mi to, na zmasowany atak mszyc, bo na bzie rosnącym dość daleko od od sadu też siedzą te żyjątka.
Mam też pytanie odnośnie siania trawy. Czy zostawić pasy nieobsadzone pod drzewami, czy tylko misy?
I jeszcze jedno pytanie. Krzewy agrestu i porzeczek sadzone na jesieni, mają bardzo dużo kwiatów. Czy w pierwszym roku sie je obrywa?
Nawet się mi uśmieszku żadnego nie chce przesyłać.

"Najtrudniejsze dzieło świata od łatwego trzeba rozpocząć, a największe dokonania od drobiazgów"
Lao Tsy