Hihi...
Jak już to wszyscy powiedzieli to ja też przyznam Emmi, że nie myślałam, że twój temat miał być o chwastach stricte, tylko raczej właśnie o roślinach "dopełniających", spokojnych, mniej może wybitnych i nie nadających się jako ogrodowe piękności, tylko - jak napisałaś - tych brzydszych, ale też jakże pięknych
Naturalnie, granica pomiędzy tym, co 'chwastem' jest, i tym, co nim nie jest, nieraz bardzo się zaciera - chociażby właśnie teraz pięknie kwitnąca na łąkach nawłoć kanadyjska została sprowadzona jako roślina ozdobna, i "uciekła"
Bardziej nieprzyjemny przykład to barszcz - też uciekł z plantacji kontrolowanych i szturmem zdobywa rodzime chaszcze, a jest to roślina niebezpieczna.
Bardzo ciekawa definicja chwastu, na jaką kiedyś się natknęłam to "KAŻDA roślina rosnąca tam, gdzie jej nie chcemy" (bo przeciez nawet siewki roślin ozdobnych wyrywamy, jeśli posieją się nie tam, gdzie trzeba...). Dlatego może aby nie obrażać pięknej flory rodzimej jednak powinnam w moim temacie rozdzielić to wyraźnie na rośliny które są uciążliwymi chwastami o wątpliwej urodzie (mlecz, podagrycznik, skrzyp) oraz te które są piękne i które z powodzeniem można przynieść z pół i lasów do ogródka? (niezapominajki, kaczeńce, pierwiosnki, przetacznik
i tak wiele innych ) Ale co z przypadkami skrajnymi? Dla mnie np powój jest uciążliwym chwastem, którego nie sposób się pozbyć, a Emmi się podoba i nie sposób dyskutować o gustach przecież. A co do ostów to doceniam ich piękno, ale do ogrodu bym ich nie przyniosła, bo bym się bała że go opanują...
To może wybrniemy z tego tak: nazwiemy tamat coś w stylu "Przewodnik po florze rodzimej" i zamieszczę roślinki jak leci, zaczynając od tych najpopularniejszych, które codziennie mija się przy drodze, nawet nie wiedząc, jak to się nazywa (grupowane wg kolorów kwiatów) i ewentualną informację, czy są ekspansywne (jeśli skądś ją zdobędę) a decyzja co dalej to już należy do każdego osobiście