A wogóle to się z małżem moim wczoraj pokłóciłam.
Otóż poszło o moje pokojowe azalie.
Kupiłam dwie - białą i czerwoną i zakwitły przeslicznie podlewane przezemnie tym co tu radzicie - odżywką, fusami, kwasnym mleczkiem(to ostroznie, by nie capiło w mieszkaniu). No i kwiatki były przesliczne, aż nagle zaczeły mi schnąć i brązowieć i listki też się takie dziwne robiły. Przesadziłam w kwaśną ziemię, większe doniczki, i dalej mi marniały. I odkryłam przyczynę!!! Mój szanowny pan małż podlewał je wodą wapienną po gotowaniu jajek.
Kiedyś kilka razy wylał mi ta wodę, to mu powiedziałam by nie wylewał, bo ja jej uzywam do podlewania NIEKTÓRYCH kwiatów.
I wczoraj złapałam go na tym, jak znow podlewał te biedne azalie wodą po jajkach. Ale dostał opieprz.
No i focha mi strzelił, bo przecież mówiłam, że podlewam nią kwiatki.
No to się pytam grzecznie - 1 primo, czy nie mówiłam mu JUZ DAWNO przypadkiem, że azalie i rododendrony nie tolerują wapnia i 2 primo, czy na działce nie pilnowałam by posadził rododendrowny w kwaśnej specjalnie na ten cel zakupionej ziemii, i 3 primo, czy odnosnie wody wapiennej mówiłam mu, ze uzywam jej do TYCH AKURAT kwiatów??? Bo na pierwsze dwa pytania odp., brzmi TAK,a na ostatnie NIE!
Ale się nadąsał. A ja zła byłam, bo teraz nie wiem, czy mi kwiatki całkiem nie zmarnieją. Lunęłam w nie wczoraj zdrowo odżywki, podsypałam fusami i skoczyłam pod blok po świeżą korę(tak, tak - pod oknami rosną sosny). Moze przeżyją moje biedulki tak brutalnie przez mojego potraktowane!